Krystyna Konarska

Video

A

ngora nr 52/2009


Była gwiazdą polskiej piosenki lat 60. Potem wyjechała do Paryża. Po latach Krystyna Konarska spotkała się w Krakowie ze swoimi fanami.

PRZYJDZIE PO MNIE KTOŚ

Po 21 latach przyjechała na kilka dni do Polski na zaproszenie swoich fanów. Dzięki uporowi Artura i Ewy, którzy odszukali ją w Niemczech i przekonali, że jest bardzo ważną osobą w ich życiu. Znana z takich przebojów jak "Jesienny pan", "Przyjdzie po mnie ktoś", "Powracająca melodyjka" i "Doliny w kwiatach". W 1967 roku wyjechała do Paryża. Występowała w paryskiej Olimpii. Nagrywa-ła swoje piosenki w firmie fonograficznej Eddiego Barclaya, obok takich gwiazd jak Charles Azna-vour i Joe Dassin. Mówiono, że ma wszystko to, co gwiazda mieć powinna. Urodę, talent, głos. Na polskim rynku ma wkrótce ukazać się jej płyta. Znajdą się na niej jej stare przeboje i piosenki, które nagrała we Francji. "Angora" jest jedyną gazetą, której postanowiła powiedzieć o swoich losach.

Spotykamy się w restauracji krakowskiego hotelu. Pani Krystyna jest wyraźnie stremowana, Ale uśmiecha się, stara opanować emocje. Opowiada, jak kilka osób z Polski jej szukało, jak zobaczyła swoje piosenki na YoTube (YouTube). l o tym, że Ewa wciąż przechowuje gazety tamtych lat z jej zdjęciami i ma zeszyt jej autografem. l że zostały przyjaciółkami. To niewiarygodne, że Ewa to wszystko przechowała, słuchała mojej muzyki. Ta podróż do kraju to dla mnie prezent od losu. Mogę przeżyć tyle radosnych chwil dzięki moim fanom. Nigdy nie przypuszczałam, że ludzie tak długo będą mnie pamiętali.

Urodziła się w Berlinie w czasie wojny. Jej matka pracowała w służbach medycznych, ojciec zginął, zanim przyszła na świat. Wychowywali ją dziadkowie maleńkiej wiosce Większyce, nieopodal Kędzierzyna-Koźla. Śpiewała na weselach i uroczystościach u sąsiadów. Nie ukończyła szkoły średniej. Zakochała się i wyszła za maż. On był felczerem, studiował medycynę. Poznali się jakimś weselu. Po dwóch latach urobiła syna, Artura. Kiedy w miejscowym domu kultury organizowano przegląd muzyczny, postanowiła spróbować. I wygrała. Potem wystąpiła w konkursie piosenki organizowanym dla młodzieży przez Radio Opole, l wtedy ktoś zwrócił na nią uwagę. Dziś nawet nie pamięta, kto. Zaproszono ją do Warszawy. Zaopiekował się nią Jerzy Abratowski, jego żona Ludmiła Jakubczak. Poznała wtedy: Sławę Przybylska, Jana Krzyżanowskiego, Teresę Zygadlewicz, Wojciecha Młynarskiego i Witolda Fillera. Potem prowadziła popularny program telewizyjny "Wielokropek", występowała w telewizji NRD. Kiedy jej małżeństwo się rozpadło, zamieszkała na stałe w stolicy, syn został z babcią. Postanowiła wtedy zająć się tylko śpiewaniem. Na festiwalu w Opolu zdobyła wyróżnienie. Została zauważona. Roman Orłow i Wojciech Młynarski napisali dla niej piosenkę "Spalona ziemia", za którą otrzymała na kolejnym festiwalu nagrodę główną w kategorii piosenki aktorsko-literackiej. l drugą za "Piosenkę z przedmieścia" w kategorii utworu kabaretowo-rozrywkowego. "Spalonej ziemi" nigdy jednak nie nagrała. Brała lekcje u Wandy Wermińskiej. Pisało dla niej coraz więcej kompozytorów, ale ona uważała, że to wszystko przyszło za wcześnie. Kiedy wychodziła na estradę, miała ogromną tremę. Do chwili, gdy zaczynała śpiewać.

Popularność zdobyła jednak nie tylko na estradzie, ale również jako aktorka. W 1964 roku zagrała w filmie Jerzego Stefana Stawińskiego "Pingwin". Wystąpiła w głównej  roli Baśki, u boku Zbigniewa Cybulskiego. Rok później pojawiła się na planie filmu "Święta wojna" w reżyserii Juliana Dziedziny, w którym zaśpiewała piosenkę.

W 1966 roku wystąpiła na festiwalu w Sopocie, gdzie wykonała utwór Jacka Korczakowskiego i Adama Wiernika "Przyjdzie po mnie ktoś". Wspomina, że piosenką tą wyśpiewała sobie całe swoje życie, bo scenariusz jej losów toczył się zgodnie z tym tekstem. Najpierw przyszedł po nią jej przyszły mąż, potem był ktoś z Warszawy. Kolejnym był Bruno Coquatrix, właściciel paryskiej Olimpii.

W 1967 roku wyjechała na roczne stypendium do Paryża do prestiżowej szkoły Coqualriksa (Coqualrixa). Uczyła się muzyki, śpiewania na scenie, szkoliła glos. Zamieszkała w kultowej dzielnicy artystów, na Montmartrze (Montmartre). Dość szybko nauczyła się francuskiego i zaczęła występować w kabarecie. Zgłaszała się na przeglądy piosenkarzy organizowane przez znane firmy muzyczne. l wtedy znowu przyszedł po nią ktoś. Otrzymała propozycje od Eddiego Barclaya, właściciela znanej firmy fonograficznej, która nagrywa z takimi gwiazdami jak Charles Aznavour i Joe Dassin. Barclay chciał ze mną podpisać kilkuletni kontrakt. To wszystko mnie przerażało. Ciągle byłam przecież zagubioną dziewczynką z Większyc. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Przypomniałam sobie wtedy dzieciństwo i przepowiednię Cyganki, że pojadą gdzieś daleko, będę poznawać mądrych ludzi i że będą mi bić brawa. Teraz przepowiednia stawała się rzeczywistością. Mimo wątpliwości podpisała kontrakt z Barctayem. Zaczęła nagrywać płyty, występowała w telewizji. Miała swój artystyczny pseudonim Cristina.

Potem znów dopisało jej szczęście. Poznała znaną gwiazdę piosenki francuskiej Salvatore Adamo. Zaproponował jej, aby pojechała z nim na tournee. Koncertowali razem przez dwa lata. Stała się popularna. Pisali dla niej znani francuscy kompozytorzy, nagrywała kolejne płyty.Niestety. Eddie Barclay splajtował. Wszystkie wielkie gwiazdy dały sobie radę, poza nią. Była młoda, początkująca. l ufna. Dostała wprawdzie propozycję pracy od Philipsa. ale nie mogła się zgodzić, gdyż nie pozwalał jej na to poprzedni kontrakt. Podpisała go, nie wiedząc, na co się decyduje, l tak skończyła się jej wielka kariera. Nie załamała się jednak, Postanowiła śpiewać gdzie indziej. Występowała w ekskluzywnych paryskich kabaretach. Jeździła do Grecji, Monako, Japonii, Portugalii. Śpiewała w show w kasynach. Ale z czasem tych występów było coraz mniej. Zaczęła więc śpiewać w rosyjskich kabaretach w Paryżu. Na początku bardzo cierpiała. Wcześniej przecież występowała w telewizji, dla wielkiej publiczności. To był dla niej upadek. Wpadła w depresję. Jednak dzięki pomocy jednego z rosyjskich śpiewaków pokonała słabości. Radził jej, żeby nauczyła śpiewać rosyjskie romanse. Ty masz duszę - mówił. Z czasem do rosyjskiego repertuaru wciskała też polskie piosenki. Nabrała pewności siebie.

W Paryżu mieszkała i śpiewała przez dwadzieścia lat. Do czasu, gdy przyjechał tam z Alaski polski góral i przyszedł do jej kabaretu. Zobaczył ją i poprosił o spotkanie. Umawiali się przez rok. A potem wyszła za niego za mąż. l wyjechała z nim na Alaskę. Był rok 1987. Pożegnała się z Europą i synem, którego sprowadziła do Francji, gdy miał sześć lat. Przez ca czas byli razem, teraz Artur był już dorosłym mężczyzną. Pożegnała się też ze śpiewaniem. Zdecydowała, że kończy życiem na walizkach i ciągłą walką o byt.

Alaska zachwyciła ją przestrzeni piękna przyrodą, Znajomi ostrzegali ją, że będzie jej tam trudno, ale ona wytrzymała. Poszła do pracy. Przez siedem lat zajmowała się niepełnosprawnymi dziećmi. To była jej nowa pasja. Wstawała o czwartej rano i odwoziła dzieci do szkoły. Małżeńska idylla szybko się skończyła. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Mogła wyjechać do Los Angeles, albo do Niemiec, gdzie mieszkała matka. Wybrała Niemcy. Chciała poświęcić czas mamie. W 1997 roku zamieszkała w niewielkim miasteczku na północy Niemiec. Żyje tam do dziś, wbrew niektórym plotkom, że przeniosła się do Australii. Od trzech lat jest na emeryturze. Wciąż jednak pracuje. Zajmuje się osobami niepełnosprawnymi.

Pierwszy raz przyjechała do Polski w 1988 roku. Odwiedziła wtedy rodzinę męża w Zakopanem. Pojechała też do Większyc. Poszła na grób dziadków. l popłakała się na widok swojego zrujnowanego domu. Zawsze wokół mnie byli Polacy, wiec nie miałam powodów do narzekań. W Paryżu spotkałam Wojtka Młynarskiego. Ze Sławą Przybylska piszemy do siebie listy. Kiedy będę następnym razem w Polsce, na pewno się spotkamy. Mam jednak w wyrzuty sumienia, że nie miałam czasu na kontakt z przyjaciółmi z ojczyzny. Bęc ich teraz prosić o wybaczenie...

Autor: TOMASZ GAWIŃSKI